Stal zagrała jak poznański Lech, czyli ze sporym procentem posiadania piłki, ale zupełnie bez skuteczności.
Rywale w pierwszej połowie oddali jeden celny strzał i to wystarczyło. Mateusz Olikiewicz przymierzył z dystansu nie do obrony. Kilka minut później Błażej Ciesielski ładnie przymierzył z rzutu wolnego, piłka odbiła się od poprzeczki i murawy boiska, ale czy pełnym obwodem przekroczyła linię bramkową? Zdaniem arbitrów – nie. W drugiej połowie stalowcy podkręcili tempo, często przebywali pod polem karnym przyjezdnych, ale nic nie chciało wpaść. Najlepszej okazji nie wykorzystał Patryk Adamski, który przegrał z bramkarzem Piasta w sytuacji „jeden na jeden”. Rywale nastawili się na kontrataki i dwukrotnie byli bliscy szczęścia.
Po jednej z takich akcji Tobiasz Wojcieszak sfaulował Mateusza Wachowiaka, jednak Jakub Smektała „jedenastki” nie wykorzystał, obijając poprzeczkę. To nie był jego dzień, bo później przegrał z naszym bramkarzem w sytuacji „sam na sam”.
– Powinniśmy uzyskać przynajmniej remis. Trzecia porażka u siebie pod rząd daje sporo do myślenia. Wiadomo, że nie mogłem dzisiaj skorzystać z paru zawodników. Mateusz Raczyk zachorował, Jackowi Pacyńskiemu nie pozwoliła na występ służba wojskowa, a z tego też powodu Krzysztof Matuszak mógł zagrać tylko połowę. Niestety, rywale nie podjęli tematu i nie zgodzili się na przełożenie terminu meczu – powiedział Łukasz Bandosz, trener Stali.