Mecz od samego początku układał się po myśli Stali. Już w 3. minucie gry błąd w defensywie popełnili do spółki Dariusz Smoliński z Rafałem Matysiakiem. Obaj minęli się z piłką, którą przejął Łukasz Bandosz. Doświadczony pleszewski napastnik znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Marcin Żółtek strzał obronił, jednak udarzenie było na tyle silne, że piłka wtoczyła się do siatki i, ku zdziwieniu wszystkich, Stal objęła prowadzenie. Dwanaście minut później było już 0:2. W polu karnym do piłki najwyżej wyskoczył Dawid Piestrzyński i głową skierował piłkę w stronę bramki. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i trafiła pod nogi Tomasza Zawady, który płaskim strzałem w długi róg pokonał bezradnego Żółtka. Na stadionie zdominowanym przez kibiców LKS-u i na ławce gospodarzy konsternacja. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. W 20. minucie gry dał o sobie znać arbiter spotkania, podejmując najbardziej kontrowersyjną z dzisiejszych decyzji. Przy wybiciu piłki przez pleszewskiego bramkarza, Bartosza Musioła, zawodnik LKS-u wybiegł zza niego i Bartek zahaczył o gołuchowianina nogą. Sędzia główny po konsultacji w bocznym arbitrem, podyktował rzut karany. Sytuacja co najmniej dyskusyjna, ale jeśli nawet było tam przewinienie, to powinno zakończyć się na rzucie wolnym, nie na jedenastce. Tak czy inaczej karnego na bramkę płaskim strzałem zamienił Dariusz Smoliński, dając tym samym gospodarzom nadzieję na korzystniejszy wynik. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo. W 32. minucie gry pleszewianie zdobyli trzecią bramkę, a jej autorem został Mateusz Raczyk, który głową skierował piłkę do siatki gołuchowskiej. Ofensywa naszej drużyny trwała w najlepsze i co najważniejsze była skuteczna. W 38. minucie błąd popełnił Żółtek, wychodząc z bramki do narożnika pola karnego. Minął się z piłką, którą natychmiast przejął Krystian Benuszak i z ostrego kąta skierował do siatki gospodarzy. Minutę przed upływem pierwszych czterdziestu pięciu minut kolejny „wiel-błąd” w wykonaniu Żółtka, tym razem wespół z obrońcami. Nikt nie zatrzymał piłki lecącej w światło bramki, w skutek czego pierwsza połowa zakończyła się niespodziewanym, ale w pełni zasłużonym prowadzeniem Stali 1:5.
Po zmianie stron, trzy minuty po rozpoczęciu drugiej połowy, w sytuacji sam na sam z Musiołem znalazł się wprowadzony na boisko Mateusz Szkudlarski, jednak zwycięsko z tej sytuacji wyszedł pleszewski bramkarz. Od tego momentu optyczną przewagę uzyskali gospodarze, ale z sytuacji, które stwarzali nic nie wynikało. Pleszewianie ograniczyli się do gry defensywnej i licznych kontrataków, które mogły się zakończyć kolejnymi bramkami. Sytuacje ku temu mieli m.in. Zawada, Bandosz czy Benuszak. W 70. minucie gry Bandosz zabawił się z obrońcami LKS-u, ograł Smolińskiego, wpadł w pole karne, ale jego strzał z ostrego kąta na rzut rożny wybił Dawid Rynowiecki. W 79. minucie kolejną sytuację miał Zawada, który powinien podwyższyć wynik spotkania, niestety strzelił niecelnie. Minutę przed zakończeniem spotkania bramkę na 5:2 zdobył Szkudlarski, po błędzie Pawła Wasilewskiego, ustalając tym samym wynik spotkania na 2:5.
Pleszewianie dowodzeni przez doskonale dziś grającego Łukasza Bandosza wygrywają bardzo ważne spotkanie. Popularny „Bibi” nie złożył broni i jako najstarszy zawodnik tej drużyny poprowadził ją do zwycięstwa, czego nie można powiedzieć o niektórych nieobecnych piłkarzach pleszewskiej Stali. Zdobyte dzisiaj trzy punkty dają realną szansę na utrzymanie się naszej drużyny w IV lidze.